Zajadałam się smaczną świeżo upolowaną sarną. Była pyszna. Ruszyłam na spacer by się odstresować. Dotarłam na jakieś wzgórza, a po godzinie na jakieś mroźne góry. Było naprawdę zimno, ale dzięki mojemu grubemu futrze było mi w miarę ciepło. Zapadał zmrok, księżyc był dziś w pełni. Na samym szczycie siedziałam sama i wsłuchiwałam się w szum drzew. Księżycowe światło padało na moje ciało, a ja radośnie uśmiechałam się. Nagle coś mnie napadło i przewróciło. Przerażona leżałam pod wilkiem, który warczał agresywnie.
-Kim jesteś i co robisz na moich terenach?!-warknął.
-Ja...jestem Luna i...Właściwie to przyszłam spędzić tutaj jedną noc i się wynoszę, naprawdę, przysięgam!-jęknęłam. Moje krystalicznie czyste oczy spoglądały na ślepia basiora stojącego nade mną. Nie odrywałam od niego wzroku.
<Kazan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz